Dysponując zapuszczonym zbiornikiem (również testowym, tylko że tam testowałem metodę low-tech z ziemią pod żwirem) 11 litrów i paroma pomysłami, postanowiłem zrobić sobie małe paludarium brzegowe. Chciałem tu wypróbować filtrację poprzez podłoże która dodatkowo by tworzyła mały strumyk, ale ze względu na warunki lokalowe nie udało mi się strumyka zrobić, ale ważne, że wszystko działa jak trzeba (poza tym, że pompkę zakopałem ze zbyt mocnym ustawionym przepływem i się robi młynek, więc będę ją włączał tylko co jakiś czas).
To śmieszne brązowe coś na części lądowej to podarta kokosowa mata filtracyjna.
Wymiary: 30x18x20
Oświetlenie: "DIY belka oświetleniowa" działająca na zasadzie stelażu z rurek PCV opartego o szyby, do którego jest przywiązana drutem świetlówka kompaktowa 17 W na gwint z oprawką
Pompka napędzająca filtrację to zwykły aquaelowski Fan Mikro, dla takiego malutkiego zbiornika to i tak aż nadto. Materiałem filtracyjnym jest żwirek kwarcowy i gruba warstwa śmiesznego, kulkowatego i drobnego keramzytu pod nim.
Rośliny: Scindapsus (hydroponicznie), Leptodictyum riparium,
Vesicularia montagnei,
Taxiphyllum barbieri,
Salvinia minima,
Pistia stratiotes,
Limnobium spongia.
Zaczynamy- pompka z podłożonym kawałkiem maty kokosowej, żeby nie było wibracji
Dużo keramzytu
Żwirek i kamulce
Tuż przed zalaniem (paludaria mają tę zaletę, że nie trzeba w nie wlewać wody w nieskończoność
Po wyklarowaniu się wody i kilku dniach (dzisiaj)