Mój mały nieoficjalny sukces, który ma swój początek w lecie 2015
W moim ogrodzie znalazłam skupiska
Fissidensa, po długim dochodzeniu wśród znawców mchów i biologa, doszło do wniosku, że jest to
Fissidens Exilis... a bynajmniej na 99%
Od razu, jako fanka różnych chwastów, badyli i zielonych perełek w akwarium, musiałam go oczywiście zacząć wodować. W necie nie znalazłam żadnych zdjęć i informacji o formie wodnej, pojawiały się tylko informacje o formie emersyjnej.
Najgorsze pojawiło się póżniej -
fissidens, nie chciał przechodzić na formę wodną i marniał tudzież gnił.
Jednak jako, że jestem przebrzydły uparciuch, to mi się udało.
Po kilku próbach różnymi metodami i doświadczeniu zdobytym, przy wodowaniu udało się. Forma wodna rośnie już ok 2 lat u mnie. Obecnie mam około 5 małych mateczników w rożnych akwariach. Lekko się różnią od siebie.
Najlepsze jest to, że można je zapuszczać i nie gniją od spodu. Jednak najładniej wyglądają, gdy są do tej wielkości, co na zdjęciach poniżej. Ciekawie się zagęszczają, po przycięciu z jednej łodyżki wyrasta kilka nowych.
Temp sugeruję, że do 25 najlepiej. W lecie temperatura skoczyła mi w zbiornikach do 32 stopni, mech trochę zmarniał ale przetrwał. (nawet się nie przyznaje o innych stratach)
Możliwe, że jestem pierwsza, której się to udało a nawet jeśli nie, to uznaję to za swój mały sukces, bo żadna droga emersji do submersji, nie była tak trudna jak ta.