Znalazłem w necie, że rybki te są podatne na choroby i pasożyty i niestety sprawdziło się to u mnie. Niedawno kupiłem w zoologicznym 18 sztuk, umieściłem w kwarantannowym 40 l. zbiorniku i początkowo wszystko było ok, jednak po około tygodnia dał o sobie znać kulorzęsek - mimo kuracji za pomocą Ichtio
Tropicala, z 18. sztuk przeżyła tylko jedna. Wczoraj minął zalecany okres leczenia i póki co (odpukać ) rybka jest w niezłej kondycji, ma apetyt, tyle że w pojedynkę jest płochliwa i trzyma się zakamarków. Myślę, że przyczyną spadku odporności i co za tym idzie, choroby, mógł być zbyt wysoki poziom związków przemiany materii - w tak małym akwarium i do tego bez podłoża, z niewielkim filtrem, filtracja biologiczna jest niewystarczająca, co poskutkowało szybkim spadkiem jakości wody. Teraz, jak ten mądry Polak po szkodzie, robię niewielkie podmianki co drugi dzień, leję bakterie nitryfikacyjne i wygląda na to że się to sprawdza. Do zwinników się nie zraziłem, i tej samotnie pływającej istocie w środę przybędzie nowe towarzystwo. Nie będę się bawił w żadne odkażanie, bo to moim zdaniem ( i nie tylko moim ) bajki - patogeny są zawsze i wszędzie. To co naprawdę jest ważne to utrzymanie optymalnych warunków w zbiorniku. Wodę w akwa mam dość twardą - 18'GH i mimo że hodowla w takiej wodzie jest możliwa, to mam zamiar w niedługim czasie zaopatrzyć się w filtr RO - rybki te w naturze żyją w miękkiej wodzie i nie widzę powodów, by zmieniać ich przyzwyczajenia ( a raczej mam teraz powody, by zapewnić im warunki do jakich stworzyła je natura ).
Na koniec dodam, że zwinnik złoty ( Armstronga ) to przeurocza rybka, którą zachwyciłem się "od pierwszego wejrzenia" - proporcjonalnie "skrojona" i o połyskliwym ubarwieniu, co można w pełni docenić tylko na żywo ( zdjęcia tego nie oddają ), do tego nie nadmiernie ruchliwa ( nie trzeba za nią gonić wzrokiem jak np. w przypadku danio ), z charakterystycznym dla zwinników "podskakiwaniem w miejscu". Stadko tych rybek robi naprawdę spore wrażenie.