Koleżanki i Koledzy.
Ostatnio podczas wizyty u szwagra, okazało się, że jego akwarium wymaga ratunku. Będąc nieprzygotowanym na tą okoliczność, musiałem zaopatrzyć się we wszystko na miejscu (pincety, nożyczki, podłoże itd.) - dramat! W Łodzi, stolicy akwarystyki nie mają w sklepach nic. W „Delfinie” trafiłem na sprzedawcę, który wiedział o czym mówię i miał w miarę sensowny asortyment. Pincety i nożyczek natomiast nie udało się kupić. Ratowałem się jakimś tworem z zoluxa.
Ale do rzeczy! Nie mając także testów (a jedynie dane z wodociągów), ustawiłem parametry „na jana” , czyli potas na 30 i jest to jedyny nawóz dozowany do słupa, reszta w kapsułach do podłoża. Okazało się, że nawet przy tych nieregularnych podmianach wody zbiornik odżył. Niebawem wybieram się znowu do Łodzi (m.in. popatrzeć na wężogłowy w zoo
) i będę przeprowadzał twardy reset tego zbiornika. Roślinny low tech z obsadzonym w 90% dnem.
Proszę podzielcie się swoimi wypracowanymi metodami na „łódzką kranówkę”. Oczywiście tym razem będę miał ze sobą testy, ale bardzo chętnie przyjmę wszystkie spostrzeżenia/refleksje/uwagi, które będę mógł włączyć do akcji.
Dzięki!
Wysłane z iPhone przy użyciu aplikacji mobilnej roslinyakwariowe.pl