Norbert Sabat napisał(a):Wracając jeszcze do części dyskusji gdzie padły argumenty że roślinom lepiej w miękkiej wodzie bo w wiekszości tropikalnych akwenów gdzie żyją jest woda miękka i wiekszość naszych ryb w takich żyje. Wydaje mi się że to bardzo marny argument....
Dlaczego?
Rośliny w naturze z biotopów z miękką wodą mają takie a nie inne warunki ze względu na to że akweny są zasilane w miękką wodę deszczową. Te
rośliny nie miały w naturze okazji rosnąć w twardej wodzie więc skąd założenie że taką wodę PREFERUJĄ?
Takie warunki były im narzucone z góry i nie oznacza że są dla nich najlepsze z możliwych...
Nie jestem jakimś zwolennikiem twardej wody kranowej ale też nie neguję takiego poglądu - warto spojrzeć szerzej na problem a nie trzymać się świata czerni i bieli.
Norbercie problem jest bardziej złożony.
W naturze powszechnie występuje zjawisko doboru naturalnego - przyroda za pomocą selekcji skazuje na sukces osobniki o takich cechach, które najlepiej radzą sobie w danym środowisku (są najlepiej przystosowane) i są w stanie zwiększyć swoją populację wypierając inne gatunki (każdy żywy organizm mimowolnie do tego dąży).
Cechy, które ujawniają się fenotypowo (czyli w wyglądzie, szlakach metabolicznych w komórkach itd.) są kodowane w genach i to one decydują o przetrwaniu. Dlatego tak wiele roślin, w tym również naszych - wodnych, posiada np. triploidalny komplet chromosomów (czyli dodatkowy garnitur genów), który wzmacnia ich ekspresję ("wdrażanie w życie") i zabezpiecza przed uszkodzeniami (naturalne mutacje).
Dlatego roślin wód miękkich zawsze osiągną "max" w wodzie miękkiej, podobnie jak tygrysy będą wyglądały zdrowiej i będą rozmnażały się chętniej w warunkach naturalnych niż w zoo.
Dlatego również eskimos będzie żył w afryce, ale nie będzie mu tak komfortowo jak w warunkach w których żył jego pradziadek, dziadek i ojciec.
Równocześnie musimy mieć jednak świadomość, że spora ilość roślin, które posiadamy to organizmy kosmopolityczne - tzn. mogące żyć w różnych środowiskach (oczywiście w ramach pewnych ustaleń związanych np. z szerokością geograficzną np.
Riccia fluitans nie będzie rosła na antarktydzie).
Czyli powtórzmy raz jeszcze clue tej dyskusji - nie powinniśmy popadać w przesadę w żadną stronę
A cały szkopuł akwarystyki roślinnej to utrzymanie w jednym akwarium wielu gatunków roślin pochodzących z różnych rejonów Świata.Norbert Sabat napisał(a):Ciekaw jestem czy taka
Tropica przy taśmowej produkcji roślin ze stref tropikalnych stosuje hektolitry wody osmotycznej
Ktoś wie?
Tropika posiada w pełni zautomatyzowaną linię produkcyjną opartą na hydroponice, czyli płynnej pożywce z nawozami. Jest to kosztowna produkcja jeśli weźmiemy pod uwagę jednostki, ale na dużą skalę jest to bardzo opłacalne i gwarantuje dobrą jakość materiału roślinnego.
Podobnie produkuje się np. sałatę.
Odpowiedzią na Twoje pytanie będzie fragment relacji Bartłomieja Lipczyńskiego (firma Aqua-Art) z wizyty w firmie Tropica:"Firma jest samowystarczalna jeśli chodzi o zaopatrzenie w wodę, pozyskiwana ona jest z deszczówki zbieranej dzięki olbrzymiej powierzchni dachów, na zdjęciu zbiornik do gromadzenia wody deszczowej.
Woda zanieczyszczona odzyskiwana jest dzięki przemysłowym systemom filtracji odwróconej osmozy. "Musimy mieć świadomość, że dobór miejsca na taką produkcję nie jest nigdy przypadkowy (ujęcia wody), chyba że sytuacja lokalna zmusi firmę do migracji jak było w przypadku plantacji
Tropica.
Ogromne filtry odwróconej osmozy wykorzystuje się także na plantacji Karel
Rataj (do części zbiorików).
Norbert Sabat napisał(a):Druga sprawa to ryby. Gdyby preferowały one tylko miękką i kwaśną wodę to w żadnym sklepie czy u statystycznego Kowalskiego nie uświadczylibyśmy ani neonów ani apisto.
Wiem, gatunki dostępne w kraju były wyhodowane i przyzwyczajone do naszej kranówki....ale czy nie jest tak samo z roślinami?
To bardziej złożony problem.
Rośliny do plantacji trafiają z kultur in vitro (jest to bardzo tania i wydajna metoda namnażania roślin) i dopiero na plantacji w odpowiednich warunkach wilgotności, nasłonecznienia, temperatury i żyznego podłoża - wyrastają z nich dorodne sadzonki, które wędrują do sklepów.
Jeśli chodzi o wcześniejszy krok - czyli materiał wyjściowy a zatem osobniki o określonych genach, do kultur in-vitro w dobrych i renomowanych laboratoriach materiał pobierany jest z natury lub pozyskiwany z Ogrodów Botanicznych. Po dokładnym oznaczeniu (nie ma tu miejsca na pomyłki, wprowadzanie do handlu hybryd czy roślin o nieznanej klasyfikacji systematycznej) przygotowuje się materiał wyjściowy do namnażania.
Materiał musi być jałowy (pozbawiony wirusów, bakterii i grzybów) - a proces ten tej bardzo kosztowny i niejednokrotnie kosztuje laboratoria tysiące dolarów. Tkanki roślin wodnych są bardzo delikatne i wrażliwe na standardowe metody sterylizacji, więc cały szkopuł w tym aby doświadczalnie opracować takie metody, które pozwolą uzyskać materiał najlepszej jakości.
Renomowane laboratoria mają opatentowane procesy technologiczne i nie udostępniają sterylnego materiału wyjściowego (a nawet specjalnie go zanieczyszczają). Firmy nigdy takich sadzonek nie sprzeda.
A dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że
rośliny in-vitro pochodzą z tego właśnie materiału wyjściowego i posiadają identyczny genotyp, ponieważ są to fragmenty niezróżnicowanej tkanki pobranej ze sterylnego materiału i w sterylnych warunkach doprowadzone do formy wykształconej sadzonki dzięki działaniu hormonów i pożywki (czy to w formie agaru czy żelu).
Są mówiąc w kolokwialnym uproszczeniu - "klonami".
Ciężko zatem mówić o "przyzwyczajaniu ich" do wody o określonym składzie ponieważ są to dokładnie te same kopie osobników,
z tymi samymi genami na które środowisko nie wywiera żadnego wpływu.
Tyle o in-vitro, teraz przejdźmy do plantacji.
Najtańszą metodą namnażania roślin na plantacjach jest metoda wegetatywna (rozmnóżki, podział kłącza czy odrosty w przypadku łodygowców). Tutaj również nie ma mowy o mieszaniu genów i selekcji roślin, które radzą sobie lepiej w określonych warunkach.
Sytuacja zmienia się jedynie gdy np. jakiś gatunek "wypadnie" z plantacji i sprowadzany jest nowy materiał np. z azji czy innej plantacji (zaprzyjaźnione wymieniają się materiałem roślinnym) - ale
rośliny z importu...
No właśnie..pozostaje jeszcze jedna kwestia - import. Teraz odbywa się to na mniejszą skalę (dzięki europejskim hodowlom), ale i tak nadal sporo łodygowców jest sprowadzanych z natury, gdzie uprawiane są na naturalnych "fermach". Posiadam wiele ciekawych fotografii z takich miejsc, kiedyś gdy czas pozwoli to Wam pokaże jak one wyglądają (bardzo skromnie, wręcz zaskakująco niepozornie). Uprawa roślin na miejscu w rejonie ich występowania jest bardzo tania i pozwala na wykorzystanie wody z naturalnego środowiska.
Zatem
rośliny importowane również nie są w żaden sposób "przyzwyczajane do naszej wody".
Ale oczywiście od każdej reguły są też wyjątki.
W miejscach takich jak Ogrody Botaniczne krzyżuje się często osobniki, które uprawiane są w warunkach nazwijmy to "europejskich'. Taki materiał na drodze wymiany również trafia na plantacje i takie
rośliny mogą trafiać do naszych akwariów.
Nie mamy o tym jednak żadnej wiedzy, ponieważ są to umowy wewnętrzne.
Jest jeszcze jedna kwestia - sztuczne krzyżówki, gdy celowo tworzy się hybrydy pochodzące od 2 różnych gatunków. Takim przykładem jest
Echinodorus x 'barthi" która jest krzyżówką
Echinodorus cardifolius i prawdopodobnie
Echinodorus osiris.
"Moda" na hybrydy dotyczy jednak głównie
żabienic (rodzaj
Echinodorus) i kryptokoryn (rodzaj
Cryptocoryne). Na pewno nie raz mieliście styczność z nazwiskami: Niels Jacobsen, Karel
Rataj, Tomas Kaliebe.
Jeśli kogoś interesuje ten temat - zachęcam do zdobycia artykułów dr Ryszarda Kamińskiego, publikowanych na łamach "Naszego Akwarium". Temat był też kilkakrotnie poruszany przez doktora na Zlotach KMRW.
Tak na marginesie - to jest kwintesencja naszego hobby a nie płytkie dysputy nt. tego ile rąk w górę podniósł Takashi Amano, czy
Amazonia jest lepsza od Pro Soila czy też dlaczego nawóz kosztuje 2zł więcej w tym sklepie a nie innym i wszyscy biją sobie brawo i poklepują po plecach jeśli ktoś napisał coś bardziej prowokującego.
Korzystając z okazji zachęcam wszystkich do głębokiej refleksji nad tym i apeluję o krzewienie wiedzy i zamiłowania do roślin a nie całej otoczki (choć nie liczę na wiele patrząc co przez ostatnie lata dzieje się na forum).
Norbert Sabat napisał(a):Przecież gatunki sklepowe nie są wyrywane z naturalnego środowiska, ładowane do koszyków i sprzedawane w sklepie. Są hodowane w różnych rejonach świata i jestem skłonny przypuszczać że na wodzie dostępnej w rejonie hodowli (niekoniecznie miękkiej i kwaśnej).
Zdarza się, że są (np.
rośliny łodygowe, które są transportowane drogą lotniczą) - przy większej ilości mimo kosztownego transportu ich zakup na drugim końcu świata jest i tak bardziej opłacalny niż kosztowna uprawa w plantacji (trzeba je ogrzewać, doświetlać, konserwować i wymieniać sprzęt...zwykły akwarysta nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę jak dużo starań potrzeba aby roślinka trafiła do sklepu a następnie do naszego domowego akwarium).
Tak jak wspomniałem wcześniej, warunki środowiskowe nie mają aż tak znaczącego wpływu na geny aby dana cecha się utrwaliła. Konieczny jest przepływ genów i ich powielenie z utrwaleniem danej cechy.
Potrzebna jest wymiana genów, czyli doprowadzenie
rośliny do kwitnienia i przeniesienie pyłki z pręcika jednej roślinki na słupek drugiej (odstępstwem od reguły mogą być gatunki autogamiczne, czyli takie u których występuje samozapylenie - ale tutaj nie ma wymiany genów - wszystko odbywa się na tym samym egzemplarzu
rośliny).
Zdarzają się oczywiście wyjątki, gdy
rośliny (np.
Echinodorusy) zakwitają, a do szklarni wleci owad, który je zapyli. Np. na plantacji Rataja rosną ogromne kilkudziesięcioletnie egzemplarze
żabienic, które kolekcjonuje Karel
Rataj senior, więcej w fotorelacji:
http://www.roslinyakwariowe.pl/galerie/ ... rataj.html
Zatem, przy hodowli ryb dochodzi do krzyżowania genów i doboru sztucznego (hodowca), tak samo krewetek.
W przypadku roślin akwariowych rozród płciowy nie jest powszechnym i popularnym sposobem reprodukcji - głownie z powodów ekonomicznych, dlatego korzysta się z drogi wegetatywnej a tam do wymiany genów nie dochodzi.
Również w naszych akwariach rozmnażamy
rośliny wegetatywnie i dzielimy się z kolegami ściętymi szczytami, które służą jako nowe sadzonki.
Podsumowując, powtórzę wniosek z tej dyskusji, aby był on dla wszystkich jasny:
Celem akwarysty jest utrzymanie w jednym zbiorniku roślin pochodzących z różnych rejonów Świata, często o skrajnie odmiennych wymaganiach życiowych. Poznanie technik pielęgnacji i utrzymania takiego zbiornika jest kluczem do osiągnięcia sukcesu a dostępny sprzęt ułatwia to zadanie.
Tylko od naszej wyobraźni zweryfikowanej następnie przez doświadczenie z różnymi gatunkami roślin, zależy to jakie
rośliny będzie w stanie przez dłuższy czas uprawiać z sukcesem w akwarium.