Witam po dłuższej przerwie, myślę że doszedłem do porozumienia z potasem, po za podawaniem go z KH2PO4 (0,4ppm/tydzień) nie podaję go wcale.
Roślinki solidnie odbiły jedne lepiej inne gorzej jednak tak, że wreszcie jestem zadowolony i efekt utrzymuje się już ponad miesiąc. Co istotne ustąpiły naprzemienne plagi nitek i cyjano.
Aktualne parametry wody:
PH - 7,2
GH - 11
KH - 6
NO3 - 10
PO4 - 0,7
K - 9
Ca - 40
Mg - 12
Jednakże pamiętam że
rośliny potrafią jeszcze lepiej rosnąć i jeszcze szybciej więc chcę zejść z potasem do poziomu 5-6 ppm, (irytują mnie pojawiające się na niektórych roślinach, jeszcze nie nagminnie ale jednak, zielenice punktowe).
Test wskazuje potas na poziomie 9ppm, tylko co po za KH2PO4 go podbija. W kranówce raczej go nie ma a ja mieszam jeszcze z RO 1:3, (pokarm płatkowany??)
Dlatego fosforany będą z NH4H2PO4. W teorii nie będę podawał potasu wcale.
Napiszę co zaobserwowałem.
Kolejny problem jest z odczynem. Dążę do PH 6,8 ale mimo podawania
Co2 z butli nie mogę zejść poniżej 7,2. I tu proszę o poradę.
Muszę mieć niskie stężenie kationów wodorowych a za dużo rozpuszczonych węglanów/ związków reagujących z kwasem, dla tego zasadowość wody jest duża. Chyba zbadam przewodność elektryczną, kupię kwas i będę go dozował do próbki z wodą o ph7.2 dotąd aż odczyn spadnie do 6,8 tylko jak wyjdzie że będę musiał wlewać 1l kwasu na 370l/tygodniowo to będą jaja.😁
Może macie jakieś inne pomysły?