Dzień dobry
W nocy kirysek Sterby zaklinował się między grzałką a szybą. Nie mógł uciekać i jakieś inne ryby (podejrzewam zwinniki Blehera) ogryzły mu całkowice płetwę ogonową.
Jak go zobaczyłem, to pomyślałem, że zostało mi tylko odłowienie truchła, ale po odsunięciu grzałki kirysek dziarsko dał dyla w krzaki.
Pływał sobie przez jakiś czas, szukając schronienia. Inne ryby go nie zaczepiały. Oprócz odgryzionej płetwy ogonowej ma też otarcie/oparzenie na boku, którym dotykał grzałki. Nie jestem pewien, grzałka ma chropowatą powierzchnie, mógł otrzeć bok jak próbował się wyrwać z pułapki. A czy grzałka, która jeśli się włączyła, to na krótko, mogła go poparzyć?
Pomyślałem, że może mieć kłopoty z dopłynięciem do powierzchni i że się udusi przy dnie, tak że odłowiłem go do niezbyt głębokiej szklanej bryfanny wypełnionej wodą z akwarium. Dodałem kilka kropel płynu
AZOO AquaGuard gdyż zawiera witaminy, środki antystresowe i substancje chroniące powłokę śluzową. Wodę w bryfannie napowietrzam brzęczykiem, a całość stoi w ciemnym kącie pokoju.
Raczej nie mogę go chyba trzymać w tej brytfannie aż mu ogon odrośnie, prawda?
Co w takim razie zrobić?
Myślałem, żeby wstawić kotnik (muszę dopiero kupić) do akwarium i tam go trzymać blisko powierzchni, żeby mógł "łyknąć" powietrza w razie potrzeby.
Czy wpuścić go jednak z powrotem do akwarium i tylko mocno napowietrzać wodę?
Dodać do wody może jakiś inny środek na gojenie ran?
A może to wszystko to uporczywa terapia i niepotrzebne przedłużanie cierpień?
Ja i kirysek będziemy wdzięczni za wszelkie porady.