Mała bimbrownia do małego zbiorniczka to jak wiadomo rzecz miła, tyle że niedoskonała. Jeśli nie chcemy podawać
CO2 w nocy to jedynym wyjściem jest odkręcenie na noc nakrętki PET-a i wypuszczanie pracowicie produkowanego przez drożdże gazu do atmosfery. I ta właśnie niedoskonałość nie dawała mi od pewnego czasu spokoju. Bo jeśli na jednym zacierze jadę 2 tygodnie podając bąbelki tylko w dzień, to oznacza, że gdyby zaradzić nocnemu marnotrastwu, można by to było przeciągnąć prawie do miesiąca, przynajmniej teoretycznie.
No i zepsuł mi się niedawno zraszacz do roślin marki "kwazar" - woda była wypychana przez tłok pompki powietrza na zewnątrz. Z przyjemnością przerobiłem go więc na bimbrownię magazynującą "nocne
CO2".
Zraszacz ten ma jedną podstawową zaletę - wyposażony jest w zaworek bezpieczeństwa (coby go nie rozerwać jeśli przesadzimy z pompowaniem powietrza). Więc w razie czego nadmiar
CO2 naprodukowanego w środku przez drożdże zostanie wyrzucony zaworkiem a całej konstrukcji nie grozi rozerwanie (choć na wszelki wypadek uprzedziłem lojalnie małżonkę, że jeśli coś w nocy huknie w łazience, to będzie to moja bimbrownia
). Patent działa już kilka dni (używam póki co testowo litra zacieru, który pracował przez półtora tygodnia i już kwalifikował się praktycznie do wymiany).
Uczucie w pełni kontrolowanego wpuszczenia rano do baniaka
CO2 zebranego w nocy - bezcenne.
Gdyby ktoś chciał takie coś zmajstrować, to koniecznie niech zużyje zraszacza z zaworkiem - dla własnego bezpieczeństwa...
Zamieszczam schemacik co gdzie uciąć i wywiercić (choć to w sumie oczywiste - zbyt skomplikowana robota to nie jest - cała robota zajęła mi ok. pół godziny).
To co po obcięciu pozostało z tulei tłoka pompki powietrza wypełniłem zwykłym klejem "na gorąco" z pistoletu, który oparł się o pozostawiony w środku tłok pompki. Tuleję pompki uciąłem, bo uznałem, że szkoda żeby zajmowała cenne miejsce w środku - będzie więcej miejsca dla gazu.
Śruba z "motylkiem" na uchwycie pozwala precyzyjnie dozować
CO2 - niemal co do bąbelka.
Tym samym klejem zalałem ucięty tłok pompki od góry - chyba bardziej ze względów kosmetycznych niż praktycznych bo i tak nic się nie ulatniało.