Raz miałem ryby na powierzchni wody, kiedy jeszcze używałem bimbrowni. Masakra, powiedziałem sobie nigdy więcej takiego obozowego traktowania stworzeń i natychmiast zacząłem kompletować cały zestaw do
CO2. Awaryjnie mam jeszcze jakiś preparat Sery który wydziela tlen w reakcji z wodą i służy do poprawiania kondycji ryb podczas leczenia i tuż po zakończeniu leczenia.
Mam elektrozawór, włączam godzinę po zapaleniu światła żeby
rośliny pobrały
CO2 nagromadzone w nocy i wyłączam na godzinę przed zgaszeniem, żeby
rośliny zdążyły to pobrać w ramach fotosyntezy. Czyli tak jak świecę 12 godzin, to
CO2 podaję 10 godzin.
Przyduchy od tego momentu nie mam, ale mam wrażenie że to całe
CO2 podawane do wody, idzie na marne bo wszystko wybija deszczownica. Mogę jeszcze popróbować tak ją poobracać, żeby falowanie było mniejsze ale wystarczające.
Akwarium to aquelowskie glossy 125 litrów z filtrem
JBL e902, oświetlenie ledowe Aquaela,
zestaw CO2 z elektrozaworem, zaworkiem
camozzi i dyfuzorem ceramicznym. Roślinność to:
żabienica amazońska,
zwartka Wendta i Nevilla,
staurogyne repens, kabomba karolińska,
lobelia cardinalis, alternathera reineckii,
pistia i rogatek sztywny pływający w toni.
CO2 podaję właśnie dla alternathery. Obsada 10 neonów czerwonych, 5 otosków.