Wracam sobie z Openera z duszą na ramieniu co zobaczę w akwarium po pięciu dniach porzucenia. Tak jak przewidywałem - zarosło, przegrzało się (29*C) i przez przednią szybę słabo już widać, więc nie od razu zorientowałem się, że... mam nowych mieszkańców w akwarium!
Ramirezki zupełnie przeze mnie nie zauważone musiały uwić sobie gniazdko, przejść tarło, złożyć ikrę i ją wysiedzieć! Kiedy wróciłem do domu moim oczom ukazała się chmura swobodnie pływających, trochę niesfornych "przecinków".
Ramirezki goszczą w moim akwarium z przerwami od pięciu lat. Po raz pierwszy jednak odchowały potomstwo do etapu swobodnego pływania. Zazwyczaj całymi dniami czyściły kamień, liść, albo kopały dołek. Potem zaloty, tarło i składanie ikry. Potem maksymalnie dwa dni pilnowania ikry i zawsze kończyło się jej zeżarciem przez rodziców, podobno jest to reakcja na stres i/lub dowód na zanik instynktu macierzyńskiego u ryb hodowanych od pokoleń w niewoli.
Parka ramirezek, która obecnie u mnie pływa to bardo młode osobniki, musiały po raz pierwszy podchodzić do tarła, więc cieszę się niezmiernie z ich sukcesu! Dumni rodzice na zmianę zaganiają stadko młodych do kupy i odpędzają pozostałych mieszkańców akwarium. Trzymają młode w pobliży korzenia porośniętego wielką kulą mchu - najwyraźniej muszą mieć tam źródło pokarmu (pierwotniaki? glony?), co mnie cieszy ze względu na bezpieczeństwo maluchów. W obliczu zagrożenia bardzo skutecznie chowają się w gąszczu mchu, w który nawet rodzice nie wpłyną.
Tak bardzo się cieszę, że musiałem się podzielić tą informacją
Teraz pytanie - skoro młode swobodnie pływają, to znaczy, że zużyły woreczki żółtkowe i w zasadzie powinienem je karmić. Nie bardzo jednak wiem czym i jak. Czy ktoś ma jakieś rekomendację? Myślałem o zawiesinie żółtka kurzego (ugotowane żółtko roztarte w małej ilości wody, podane w środek chmary przecinków). A może na razie nie karmić, skoro do tej pory sobie świetnie radzą skubiąc mech?