Koło dwóch miesięcy temu postawiłem akwarium w stylu mizube 128 l. Głównie Microsoria, hygrophilie, staurogyny (w większość na kamieniach i korzeniach),
żabienice i mchy. Podłoże jałowe (żwir "ułożony" strefami o różnej gradacji). Od początku nawożę metodą EI do słupa wody (
CO2 również). Wszystko rośnie bardzo dobrze i "bardzo dobrze +". Chyba to polecam, aczkolwiek zastanawiam się czy w przypadku niewielkiej ilości roślin w podłożu nie warto by było wsadzić tam pałeczek nawozowych czy czegoś, by choć trochę im pomóc.
(Stosunek mikro+makro 128 l
N:P 10:1,
K:Mg 2:1,
Ca:Mg 4:1,
Fe 0,2 ppm Intermag,
CO2 ~30 ppm,
światło (aktualnie) ~30lm/l)
Wcześniej miałem akwarium 72 l na podłożu aktywnym
CAL (które już aktywne nie jest) i wstępnie muszę powiedzieć, że początek był fajny i
rośliny rzeczywiście miały się świetnie. Niestety lub stety jako że to było moje pierwsze akwarium i prowadziłem je nie w taki sposób jak powinno być prowadzone to w miarę szybko i niezauważenie (przynajmniej dla mnie) się skończyło (podłoże aktywne). Teraz prowadzę je w ten sam sposób jak akwarium 128 l i ma się lepiej niż kiedykolwiek (z wyjątkiem jednej
rośliny).
(Stosunek mikro+makro 72 l (jak w 128 l)
N:P 10:1,
K:Mg 2:1,
Ca:Mg 4:1,
Fe 0,2 ppm Intermag,
CO2 ~30 ppm,
światło (aktualnie) ~30lm/l)