Ja bym do samych epifitów chyba dał cienką warstwę grubego piasku, jeśli byłyby ryby żerujące przy dnie. Jeśli nie - raczej zwykły żwirek o różnorodnej granulacji. Mniej kombinowania, nie będzie się gromadził siarkowodór, a przecież i tak epifity zasilasz z kolumny wody.
Zawsze mi się zdawało, że mchy + epifity to teoretycznie przepis na najłatwiejszy setup: jałowe dno, niedużo światła, bez
co2, bardzo delikatne nawożenie kolumny, albo wręcz "na lenia" - wpuścić gupiki i samo się nawiezie. Jak byłem małym chłopcem, to miałem w pokoju dwa takie akwaria, a jeszcze trzy stały w sypialni i dużym pokoju. Oczywiście prowadził to wszystko mój tata, ale przysięgam na wszystkie świętości, że jak na dzisiejsze warunki każdy z tych zbiorników był bezobsługowy. Żabienice, microsoria,
anubiasy, bacopy,
kryptokoryny itd. rosły sobie na rybim nawozie w zwykłym żwirku i szczerze mówiąc to wywalało się tej zieleni kubłami.
Jasne, współczesny aquascaping ma się do tego jak bolid F1 do fiata 126p, ale to drugie też jeździ.
Instalacje z butlą nie były tak powszechne, nawet nie wiem czy w ogóle były u nas w kraju w latach 80-tych (tu pytanie do starszych forumowiczów), a z nawożeniem to był taki problem, że było go za dużo i trzeba było odmulać dno, bo popularne wtedy żyworódki mają konkretną przemianę materii
Ja bym tego nie pisał, ale domyślam się z roślin, że chcesz mieć po prostu proste, samoobsługowe akwarium. Nie mam pojęcia o tej nowej technice, ale akurat prostych, low techowych akwariów widziałem dziesiątki i wiem na pewno, że nie jest potrzebne
co2, nawozy, podłoża aktywne i inne cuda, a za filtr może służyć gąbka z napowietrzaczem, nie przesadzać ze światłem i też będzie rosło. Tylko zasada jest jedna - nie kombinować. Im stabilniejsze warunki tym lepiej.
Rośliny muszą mieć czas na adaptację.
Nie odbieraj tego jako mądrzenie się, ja bardzo mało wiem. Ale jak na własne oczy widzę coś dziesiątki razy, to wiem, że to działa.