Cześć,
czy to w ogóle może iść w parze z sukcesem? Jestem narybkiem w akwarystyce i zastanawiam się czy da się w ogóle połączyć to wszystko w spójną całość, czy jest to raczej bajka. Mianowicie posiadam 30L low-tech akwarium. Obecnie jedyną technologią jest lampka. Roślinki rosną, ślimaki (zatoczki różowe i jedna helenka) szaleją, krewetki (blue velvet) żyją i chyba też nie narzekają. Wydaje mi się, że po miesiącu jakiś mały ekosystem już się wytworzył, bo widzę oczliki, dafnie i odrobinę nieproszonych gości, których nie potrafię jeszcze zidentyfikować. PH staram utrzymywać się ok 7,4/7,5. Nie mam pompki, nie mam filtra, wszystko żyje własnym życiem i jedyną ingerencją jest wymianka 20/30% wody raz w tygodniu. Glonów na szybie nie widać, woda jest leciutko zabarwiona od drewna.
I tutaj sedno. Zdaje mi się, że widzę kilka wypławek. Finalnie byłoby super, gdyby pojawił się jeden gatunek rybek, żeby się z nimi uporać. Rybkami, które wydały mi się interesujące i mieszczące się w litrażu to:
- gupiki endlera lub pawie oczko (tutaj myślę, że byłoby lepiej w kwestii temperatury)
- kiryski pigmeje
- razbora galaxy
- bystrzyk amandy
- danio erythromicron
Moim pytaniem jest, czy myślicie, że jest to możliwe, aby mieć któreś z tych rybek bez grzałki, gdy temperatura w akwarium ma 19, czasem 18stopni?
W razie czego jestem w stanie ogarnąć jakąś malutką grzałkę, ale nie ukrywam, że mam akwarium wyższe w pionie, a więc węższe - przez co może być ciężko z sensownym umiejscowieniem tej grzałki. Bardzo też chcę jakieś rybki denne, ale niestety na kiryski pigmeje nie ma szans w mojej okolicy, a otoski są za "duże".
Z góry dziękuję za poświęcony czas, radę i wyrozumiałość!