Kiedyś w 126 l miałam straszny wysyp tego paskudztwa. Trzy różne gatunki (jak nie więcej) - płaskie muszelki, stożkowato-spiralne i tarczkowate. Nic nie pomagało. Codzinnie wyjmowałam ok. 50 sztuk! A potem "COŚ" się stało i zaczęły znikać. Nie wiem... Ograniczyłam karmienie rybek, obniżyłam twardość i pH, dokupiłam krewetki, ustabilizowało się akwa. Teraz ślimaków już praktycznie nie ma. Parę dni temu znalazłam pustą, zbielałą skorupkę. W 22 l też roiło się od slomaków ale odkad machnęłam na to akwa ręka to samo się ustabilizowało. Ryb tam nie mam, tylko roślinki, światełko i filtr (grzakę szlag tafił, więc nie ma ogrzewania) no i ślimole powoli zanikają. Glony w defensywie. Nie wiem, co się stało. Nie nawozę. Nie podaję
co2, wodę podmieniałąm ponad miesiąc temu. dziwna ta akwarystyka...
Teraz czekam, aż "naturalna kolej rzeczy" usunie ślimole z krewetkowiska
PS
W Discusie widziałam malutkie Bocje wspaniałe po 8 zł/stuka. Aż mnie skręcało z chęci, by kupić kilka i pozbyć sie ślimaczącego sie problemu ale wtedy nici z eksperymentu