Dzień dobry,
Jakiś czas temu przywlokłem do akwarium ślimaki na roślinach. Małe, brązowe, z płaską muszlą (to znaczy muszle to takie płaskie spirale, a nie stożki jak na przykład u helenek). W krótkim czasie było ich całkiem sporo w akwarium.
Zastosowałem Wurzel Aktiv, co spowodowało, że ślimaki uciekały ponad lustro wody po tylnej szybie akwarium (czarna folia). Wyzbierałem ich całkiem sporo spod rantu pokrywy i akwarium po jakimś czase wyglądało całkiem dobrze.
Za jakiś czas doznałem szoku przy czyszczeniu filtra (
JBL e902): po otwarciu okazało się, że jest tam istna kolonia małych ślimaczków, setki, jeśli nie tysiące. Siedziały na ściankach koszy, ale też w mediach (
Seachem Matrix,
JBL BioNitratex plus gąbki).
Wyparzyłem to wszystko gorącą wodą (wiem, biologia padła, ale o dziwo akwarium pozostało stabilne), wypłukałem porządnie gotowane ślimaczki i przerzuciłem takie sterylne media do innego, nowego filtra (
Tetra EX 800 +).
Akwarium o dziwo dobrze zniosło taki szok, nie było zakwitów, glonów ani żadnych innych niepokojących objawów.
Niedawno pojawiły się ślimaczki, niewiele, nie można mówić o pladze.
Ale z ciekawości zajrzałem do filtra i....był zupełnie skolonizowany przez ślimaki.
Właśnie skończyłem mycie/wyparzanie i filtr znowu sterylny.
Nawet jak ślimaków nie ma w akwarium, to ich setki/tysiące w filtrze z całą pewnością nie wpływają dobrze na zdrowie/samopoczucie ryb, przecież odchody tych ślimaków to musi być niezłe obciążenie dla filtracji.
A do tego część tam zdycha i produkty gnicia też trafiają do wody.
Jeśli macie jakiś sposób na ostateczne pozbycie się koloni ślimaków z filtra, to będę bardzo wdzięczny.
Jedyne rozwiązanie jakie mi przychodzi do głowy, to likwidacja akwarium, odkażenie zbiornika i całego osprzętu i start od zera na nowym podłożu, korzeniach i roślinach in-vitro.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
AquaNoob