Witam mój kochany siostrzeniec "zabił" mi
krewetkarium. A mianowicie wrzucil kilkadziesiat tik taków do 45l baniaka... Zanim zauwazylem zaczely sie juz rozpuszczać. Prawdopodobnie usunąłem wszystkie plus wymienilem 50% wody ma RO (dodalem potas i żelazo). Bylo to 6 w środę.
Wszystkie Cardiny i Oraz samiczki neo mające jajeczka pady w ciagu doby (reszta dorosłych i młodych neocardin przeżyła)
Woda niechce sie wyklarować - wyglada jakby dolało sie do niej mleka. Zaczely gnić korzenie
pisti oraz pojawił sie dziwny biały nalot na żwirku oraz małym (i montecarlo) Heńku, ludwidze oraz calej reszcie roślin. Nie mam pojecia co to moze byc...
Dzis znowu podmieniłem ok 50% wody ma ro i dodalem mikro i makro. Nie mialem czasu badać parametrów wody.
Akwa jest na ziemi kwiatowej przykrytej żwirkiem kwarcowym. Roślinne. Nawożone
co2 z bimbrowni. Filtrowane filtrem pat mini ze zmieniona gąbka. Oświetlenie 21w power led full spectrum.
Takie parametry byly trzymane:
PH 6
Gh 4
Kh 1
Co2 30
K 20
No 5
Po 0,5
Fe 0,5
Nie wiem czy walczyc ze stabilizacja czy zrobic restart - rybki i krewetki (blue rili) zachowują sie normalnie. Brak upadków.
Najwazniejsze pytanie to co to za dziwny nalot? Przypomina troche krótkie nitki zieleniny se sa biale... Nigdy nie mialem takiego problemu w żadnym ze swoich akwariów.