dzisiaj rano zaliczylam akcje ratowania akwariow (60 i ok20), i prawie cala
pistia z nich wyleciala, zostawilam w wiekszym kilka bo zaczynaja kwitnac, ale nie wiem czy to nie blad:/ na takiej objetosci podobno szybko widac wszelkie zmiany.
wczoraj w 20zauwazylam ze brzeg JEDNEGO dojrzalego liscia lysimachii jest odbarwiony az zaluje ze foty nie zrobilam bo trudno uwierzyc. budze sie dzis a w malym:
elatine triandra martwa, lysimachia umierajaca praktycznie, liscie poodbarwiane i rozkladajace sie (oprocz mlodych odbijajacyh pedow),
echinodorus najstarszy (do tej pory perfekcyjnie zdrowy lisc) to samo..
w 60 jakas ogolnie tragedia gupiki (!) wiszace odbarwione pod powierzchnia, (one bledna jak sa w silnym stresie), otoski pykajace noskami w tafle wody i wiszace na filtrze, krewetki przy powierzchni w
pistii "ze niby lubia w korzeniach" ale czemu probowaly wyjsc (zniknela gdzies polowa czyli 6 w tym glownie samiczki z jajkami:/ mam nadzieje ze sie pochowaly)?
pistia wyleciala, szybka podmiana i odmulanie resztek korzeni
pistii - gupikom wraca barwa. testy paskowe (
jbl) nic nie wykazaly co by pozwalalo obwiniac wode za te zmiany.
a z
pistia sprawa wygladala tak: mialam nia pokryta prawie cala tafle. korzenie jej dosc urosly i jak zaczely sie zblizac do inektorych roslin zaczely sie "odchylac" od nich. pozniej kilka korzeni "ulamalo sie" i odpadlo na dno, opadlo takze kilka pozolklych lisci - myslalam ze to naturalny proces i nie usunelam wszystkich od razu. jak sobie kojarze ksiazke diany - ktorej niestety do konca nie przeczytalam - pamietam kawalek o tych ze rosliny "martwe" zaczynaja przeciekac z substancji chemicznych. i moze sie myle ale mam wrazenie ze mi sie zrobila mala wojna chemiczna w akwa:/
poki co
pistia sobie stoi odlozona w pojemniku:/ moze poprostu to jest roslina ktora sie nie nadaje na maly litraz? czy ktos sie spotkal z taka sytuacja? podzielcie sie prosze doswiadczeniami..